O nas
Przedzieramy się przez dżunglę, gubimy się w ruinach miast, testujemy odporność naszych żołądków i skaczemy ze szczęścia na szczytach wulkanów!
Dzielimy się z Wami praktycznymi wskazówkami z podróży, pokazujemy co zobaczyć, gdzie zjeść, jak oszczędzić, co spakować i jak to wszystko ogarnąć na własną rękę.
Paula
Kocham tańczyć w deszczu, gotować i otaczać się roślinami. Zasypiam nad przewodnikami i mapami. W głowie jestem w kilku miejscach jednocześnie. Zamieniam marzenia w projekty podróży.
Moje minimum w podróży to czysty pokój i łazienka. Nie wyobrażam sobie wyprawy bez japonek. Podróżuje dla zapierających dech widoków natury i pysznego jedzenia. Nie pogardzę też tętniącym życiem miastem i jego światłami, ale zostawię je bez wahania dla gwiazd na pustyni.
Grzegorz
Od zawsze kręciły mnie dwie rzeczy: podróże i świat komputerów. Interesuje się nowymi technologiami, dronami, sprzętem elektronicznym. Jak by mógł to zabrał by ze sobą walizkę elektroniki zamiast ubrań. Ciężko mi wysiedzieć w jednym miejscu bez zajęcia.
Q&A
Nasze Przygody
Na wakacjach All Inclusive, z biura podróży w Turcji i Egipcie było przyjemnie i leniwie, ale nudno. Stwierdziliśmy że chcemy czegoś więcej. Potrzebowaliśmy przygody!
W 2017 kupiliśmy tanie bilety na samolot do Hiszpanii. Zwiedziliśmy Walencje, zjedliśmy Paellę, spaliliśmy się słońcem na plaży w Alicante i przepadliśmy. Wiedzieliśmy już że podróże na własną w rękę, to jest to.
Spakowaliśmy się, pojechaliśmy do Chorwacji znaleźliśmy swoją prywatną skałę w Makarskiej, przejechaliśmy się do Dubrownika i z powrotem, a ostatniego dnia zepsuł nam się samochód 🙈
W kolejnym roku spędziliśmy 21 dni w Indochinach. Przylecieliśmy do Tajlandii. Złapał nas pierwszy Jet Lag. W drodze na lotnisko o 4 nad ranem prawie nas zadzgali nożyczkami!
Polecieliśmy do Wietnamu. Wsiedliśmy na statek i nauczyliśmy się robić Sajgonki w Ha Long. Lądowaliśmy na tyłkach, w błocie, na tarasach ryżowych w Sa Pa. Zjedliśmy za dużo kolendry, krewetek i Pho. Przespaliśmy nasz przystanek w autobusie do Hanoi i prawie zwiedziliśmy cały kraj.
Przeskoczyliśmy do Kambodży. Złapała nas ulewa. Zjedliśmy najpyszniejszy Chicken Basil w życiu. Zjeździliśmy Angkor Wat motocyklem i wymoczyliśmy się w basenie.
Przelecieliśmy do Tajlandii i wzięliśmy prom z Krabi na Koh Phi Phi. Utopiliśmy telefon, idąc po skałach na niedostępną plażę. Małpy ukradły nam prowiant z plecaka. Wypiliśmy kilka wiaderek %. Poznaliśmy tajskie Green Curry, Red Curry, Yellow Curry i Pad Thaia. Przepłynęliśmy na Koh Lante. Objechaliśmy wyspę z 10 razy skuterem dla ochłody i trzeba było wracać do Bangkoku. Z plecakami zwiedzaliśmy całe centrum stolicy.
A następnego dnia prawie zostaliśmy w Tajlandii, ale opanowaliśmy się, wsiedliśmy do samolotu i zaczęliśmy knuć co by tu zrobić, żeby podróżować więcej niż ilość dni urlopowych w roku.
W Polsce zimno, ponuro. Wzięliśmy ślub, polecieliśmy do Turcji na last minute a …
W grudniu 2019 zostawiliśmy nasze życie w Warszawie i zaczęliśmy nowe w samolocie do Rio de Janeiro z Biletem w jedną stronę. Wspięliśmy się na wzgórze Corcovado z figurą Jezusa najbardziej niebezpieczną trasą. Spędziliśmy dwie noce w hotelu miłości z setkami karaluchów w Sao Paulo.
Jedliśmy steki w Buenos Aires za sześć złoty i piliśmy wino w Mendozie. Pod najwyższym szczytem Ameryki południowej Aconcagua, tak zmarzliśmy że w Santiago de Chile kupiliśmy puchowe kurtki. Ogrzaliśmy się na wybrzeżu w Valparaiso i polecieliśmy do Patagonii. Spaliśmy pod sześcioma warstwami koców i kołder w swetrach przy sześcio centymetrowej wyrwie w ścianie zaklejonej srebrną taśmą. Siedem razy przekroczyliśmy granice Chile Argentyna za każdym razem trzepali nam bagaże w poszukiwaniu bananów i jabłek. Aż w końcu dotarliśmy na koniec świata do Ushuaia i staliśmy na plaży z pingwinami.
Polecieliśmy na pustynię Atacama. Goniąc za flamingami osunęło nam się koło i samochód zawisł nad metrowym kanionem wypłukanym w drodze. Wróciliśmy 10 km na piechotę do miasta i ogarnęliśmy sytuacje na dwie godziny przed autobusem do Boliwi. Na solnej pustyni Uyunii wzięliśmy już wycieczkę. Wróciliśmy do Chile na lot do Peru.
Wylądowaliśmy w Limie. Grzegorz wsadził palce stopy do oceanu i zamknęli cały kraj i wystawili wojsko na każdym skrzyżowaniu bo wirus! Wróciliśmy do Polski na 6 długich miesięcy. Nie wytrzymaliśmy!
Kupiliśmy bilety do Meksyku. Mieszkaliśmy przez miesiąc w dzielnicy z lokalsami w Playa del Carmen. Zjeździliśmy prawie cały półwysep Jukatan autobusami. Weszliśmy na kilka piramid. Zrobiliśmy kurs nurkowania: PADI Open Water. Mieliśmy kilka bliskich spotkań z krokodylami i spóźniliśmy się na lot do Gwatemali bo… Paula jadła kanapkę.
W końcu polecieliśmy do Gwatemali przez miesiąc mieszkaliśmy w małym miasteczku bez bankomatu, supermarketów, czy mięsa z lodówki. Nauczyliśmy się dogadywać po hiszpańsku! Pojechaliśmy dalej Chicken busami i na pace. Paula zgubiła iphona a kierowca busa nam go oddał jak wracał godzinę później. Spaliśmy zaraz obok wulkanu Fuego oglądając erupcje lawy. Trafiliśmy w końcu na zatrucie pokarmowe po pysznym cieście bananowym od miłej starszej pani. Zahaczyliśmy o Nowy Jork na jedenasto godzinnej przesiadce. Wróciliśmy na dłuższe lato do polski i odliczaliśmy dni aż Indonezja poluzuje restrykcje.
Udało się! Dostaliśmy wizy. Odsiedzieliśmy kwarantannę i zaczęliśmy zwiedzać Jawę na skuterze i pociągami. Dojechaliśmy tak na wschód wyspy i przepłynęliśmy promem na Bali chwile przed wybuchem wulkanu. Zamieszkaliśmy w willi z prywatnym basenem za śmieszne pieniądze. Zjeździliśmy całą wyspę na skuterze wszystkie najlepsze, najbardziej popularne miejsca mieliśmy dla siebie. Bez turystów i bez biletów. Zrobiliśmy trekking ze skuterem na kalderę wulkanu. Popłynęliśmy na Nusy i nurkowaliśmy z mantami.
Polecieliśmy do Tajlandii. Znowu kwarantanna. Bangkok, rajskie wyspy Koh Tao, Koh Samui, Koh Panta, Koh Phi Phi i przymusowe 2 tygodnie z Covidem w szpitalu. Wróciliśmy na Lato do Polski.
Wylecieliśmy na zimny sezon do Meksyku. Wiosną przeskoczyliśmy do Azji przez Polskę.
W Tajlandii odkryliśmy Koh Lipe – raj na Ziemii. Wynajęliśmy tanio pokój w Krabi na 3 miesiące. Wyskoczyliśmy na weekend do Malezji i po powrocie Paula zachorowała na Dengę. Popłynęliśmy na tydzień na Phi Phi, a po powrocie na ląd Grzegorz miał pierwszy wypadek na skuterze. Objedliśmy się Green Curry, Chicken Cashew Nuts i Tom Kha Gai. Przepłynęliśmy na Phuket i przeżyliśmy najgorszy sezon deszczowy. Jak tam wieje!
Polecieliśmy do Malezji i spotkaliśmy Charlie Ants, które wypalają dziury na skórze. Padł nam laptop. Zmieniliśmy plany. Polecieliśmy na Borneo. Okazało się że mamy szczęście do orangutanów i pijawek. Zaliczyliśmy najlepsze i najgorsze nurkowania w życiu. Pobiliśmy swój rekord i jednego dnia przejechaliśmy ponad 400 km skuterem.
Paula pierwszy raz została solo w Bangkoku i nie zginęła. Potem razem polecieliśmy na Filipiny. Grzegorz potknął się i zrobił 6 kursów nurkowych. Zjedliśmy hamburgera z miodem i mało co nie udusiliśmy się dymem z palonych śmieci.
A w sylwestra polecieliśmy na Bali. No prawie. Okazało się że kupiliśmy nie te loty.
Wylądowaliśmy na Bali trochę później. Przez miesiąc doładowaliśmy baterie w willi z basenem i widokiem na kurnik. Na śniadania i obiady wracaliśmy do naszych ulubionych warunków i knajp w Ubud. Zapuściliśmy się na skuterze na Północ wyspy, żeby zobaczyć mniej popularne miejsca i schłodzić w wodospadach. Pływaliśmy z żółwiami na wyspach Gili. Wróciliśmy na Bali. Testowaliśmy życie cyfrowych nomadów w Canggu. Jeździliśmy jednośladem po czarnej plaży, a w naszej łazience zarwał się sufit i zalało kuchnię plus całą podłogę. Bogowie na Bali się do nas uśmiechnęli i elektronika została nietknięta.
Polecieliśmy do Singapuru na kilka godzin. Zobaczyliśmy wodospad z bliska i już musieliśmy wracać na samolot od Indii.
Zmarźliśmy w 6 stopniach Celcjusza w Amritsarze. Pochłanialiśmy Naan, Dhal, Allo Gobi. Uciekaliśmy przed tłumami w Delhi. Odpoczywaliśmy w pociągach obserwując z za szyby migające pola i wioski i miasta. Zachwyciliśmy się architekturą. Wypiliśmy kilka kaw z widokiem na Tdź Mahal. Zobaczyliśmy jeszcze więcej w Dżajpurze. W między czasie zmienialiśmy strefy klimatyczne i temperatura powietrza urosła do 38 stopni. Wytrzymaliśmy 26 dni i uciekliśmy do Nepalu.
Poszliśmy zobaczyć Everest z bliska. Napchaliśmy brzuchy lokalnymi pierogami – Momosami. Ganialiśmy się z tygrysicą po dżungli. Jeździliśmy motocyklem po wzgórzach wyższych niż Polskie Tatry, bo żeby wzniesienie nazwać górą to w Himalajach musi mieć ponad cztery tysiące metrów nad poziomem morza. Udało nam się złapać bakterie, z której leczyliśmy się jeszcze w Polsce i …
Podróżujemy dalej razem z Wami na Youtube i Instagramie